Jessica i Jenna weszły do środka, pozbyły się kurtek i poszły do salonu. Rudowłosa odłożyła torbę swojej przyjaciółki w kąt i usiadła na kanapie. Napięcie między nimi było bardzo łatwo wyczuwalne, chociaż tak naprawdę Nelson nie miała pojęcia dlaczego Johnson jest na nią zła. Szatynka wolnym krokiem poszła do kuchni - ponieważ nadal nie czuła się na siłach, co się dziwić dzisiaj dopiero co wyszła ze szpitala - i nalała soku pomarańczowego do dwóch szklanek. Jej głowę zajmowały tylko dwie sprawy. Pierwszą i najważniejszą było dla niej to, dlaczego Jenna jest na nią zła. A drugą już trochę mniej ważną w tamtej chwili był Liam. Nigdy przy żadnym chłopaku nie czuła się tak jak przy nim, tak bezpiecznie i spokojnie. Czuła, że zależy mu na niej. Oczywiście tak samo było z Brad'em, ale to co innego, bo on jest jej bratem. Dziewczyna wróciła do salonu i usiadła na kanapie. W pokoju było cicho, w końcu Jessica postanowiła się odezwać i spytała dlaczego Johnson nie odzywa się do niej.
- Jessica, nie lubię go. Nie chcę żeby cię skrzywdził.
Wyznanie Jenny dało wiele do myślenia szatynce, różne pytania nasuwały jej się do umysłu; dlaczego go nie lubi, dlaczego myśli, że on ją skrzywdzi i czy tylko dlatego jest na nią zła. Miała wrażenie, że Payne nie mógłby jej skrzywdzić.
- Dlaczego myślisz, że mnie skrzywdzi? - Spytała cichym głosem.
- Jess uwierz mi, nie chcesz wiedzieć co o nim słyszałam. - Odpowiedziała ze współczuciem.
- A możesz mi to streścić? - Poprosiła cichym, miękkim głosem.
- W skrócie to tak. Zabawiał się z dziewczynami, a później je zostawiał i nie chcę żeby to spotkało ciebie.
- Jenna ja to wiem, to znaczy, rozmawialiśmy z Liamem i on.. On...Powiedział mi jaki był. - Odpowiedziała spokojnie jakby to nie było niczym strasznym, a Jenna aż zaniemówiła ze zdziwienia. Nelson nie była osobą oceniającą ludzi. Zawsze doceniała to, że ktoś potrafił być z nią szczery i przyznać się do czegoś złego.
- Tego się nie spodziewałam. - Westchnęła. - W takim razie przepraszam, że tak się zachowywałam, ale i tak go nie lubię. - Dodała po chwili namysłu. Jessica kiwnęła tylko głową i włączyła telewizor. Dziewczyny siedziały w ciszy, oglądając przypadkowo wybrany kanał w telewizji. Ta cisza była wręcz zabójcza, Johnson nie mogła już tego znieść, ale Nelson to nie przeszkadzało, była już do tego przyzwyczajona. Ponieważ w czasie szkoły średniej siedziała w kompletnej ciszy w swoim pokoju przez prawie dwa miesiące. Nie wychodziła z niego wcale, gdy ktoś był w domu, żywiła się tylko i wyłącznie samą wodą oraz ewentualnie jakimiś owocami. Przez to strasznie straciła na wadze. Nie odzywała się ani słowem, jej mama była przekonana, że to jest depresja wywołana przez hormony, ale gdy poznała prawdę była roztrzęsiona i nie mogła w to wszystko uwierzyć. Po jakimś czasie Jessica odzywała się jedynie do Brad'a.
- Jessica, przepraszam, okej? - Powiedziała gdy nie mogła już wytrzymać tej panującej ciszy.
- Nie musisz mnie przepraszać. - Odpowiedziała ze słabym uśmiechem.
- To dlaczego nie odzywałaś się do mnie? - Zapytała zdezorientowana.
- Mogłabyś mieć więcej wiary we mnie, przecież wiesz, że nie zrobiłabym nic głupiego. Gdyby Liamowi na tym zależało to prawdopodobnie już zacząłby się dobierać, a nic takiego nie zrobił. Jedynie tym mnie uraziłaś, tym, że mi nie ufałaś.
- Jess...Ja nie wiem co powiedzieć. Naprawdę przepraszam. Być może jestem zbyt opiekuńcza względem ciebie.
- Jenna. nie "być może" tylko na pewno. - Chichotała szatynka, a ruda zaraz do niej dołączyła.
~^~
Wieczorem Jessica chciała aby Jenna została u niej na noc, ta zgodziła się, ponieważ i tak przez najbliższy tydzień ich wykłady były odwołane. Około godziny 19 do domu przyjechała mama Jess. Dziewczyna na początku była rozczarowana, że jej matka zamiast niej wybrała pracę. Przyjaciółki przywitały się z nią po czym wróciły do rozmowy, lecz niestety nie mogły kontynuować, ponieważ Anne im przerwała zamykając swoją córkę w mocnym matczynym uścisku i zaczęła płakać w jej ramię. Kobieta naprawdę przesadzała, zachowywała się tak jakby mało co nie umarła. Nelson cicho chichotała.
- Mamo przesadzasz. - Jęknęła próbując złapać oddech.
- Przepraszam, po prostu martwiłam się o ciebie. Sama świadomość, że moja córka była w szpitalu mnie smuci.
- Ugh, mamo przecież byłam na zwykłej obserwacji.
~^~
Po jakimś czasie rozmowy ze starszą Nelson dziewczyny poszły do pokoju Jessici.
- Jutro zabieram cię na zakupy. - Powiedziała Jenna. Po wcześniejszej "sprzeczce" dziewczyn nie było ani śladu. Zachowywały się tak jakby tego nie było. Jessica zachichotała zdezorientowana, tak to było dziwne, a zarazem śmieszne.
- Po co na zakupy?
- Musimy przecież kupić ci jakieś ciuchy na randkę. - Zaśmiała się.
Nelson włączyła płytę Katy Perry, po czym powiedziała, że nie potrzebuje żadnych nowych ubrań, a to nawet nie jest randka.
- Jessica, nie lubię go. Nie chcę żeby cię skrzywdził.
Wyznanie Jenny dało wiele do myślenia szatynce, różne pytania nasuwały jej się do umysłu; dlaczego go nie lubi, dlaczego myśli, że on ją skrzywdzi i czy tylko dlatego jest na nią zła. Miała wrażenie, że Payne nie mógłby jej skrzywdzić.
- Dlaczego myślisz, że mnie skrzywdzi? - Spytała cichym głosem.
- Jess uwierz mi, nie chcesz wiedzieć co o nim słyszałam. - Odpowiedziała ze współczuciem.
- A możesz mi to streścić? - Poprosiła cichym, miękkim głosem.
- W skrócie to tak. Zabawiał się z dziewczynami, a później je zostawiał i nie chcę żeby to spotkało ciebie.
- Jenna ja to wiem, to znaczy, rozmawialiśmy z Liamem i on.. On...Powiedział mi jaki był. - Odpowiedziała spokojnie jakby to nie było niczym strasznym, a Jenna aż zaniemówiła ze zdziwienia. Nelson nie była osobą oceniającą ludzi. Zawsze doceniała to, że ktoś potrafił być z nią szczery i przyznać się do czegoś złego.
- Tego się nie spodziewałam. - Westchnęła. - W takim razie przepraszam, że tak się zachowywałam, ale i tak go nie lubię. - Dodała po chwili namysłu. Jessica kiwnęła tylko głową i włączyła telewizor. Dziewczyny siedziały w ciszy, oglądając przypadkowo wybrany kanał w telewizji. Ta cisza była wręcz zabójcza, Johnson nie mogła już tego znieść, ale Nelson to nie przeszkadzało, była już do tego przyzwyczajona. Ponieważ w czasie szkoły średniej siedziała w kompletnej ciszy w swoim pokoju przez prawie dwa miesiące. Nie wychodziła z niego wcale, gdy ktoś był w domu, żywiła się tylko i wyłącznie samą wodą oraz ewentualnie jakimiś owocami. Przez to strasznie straciła na wadze. Nie odzywała się ani słowem, jej mama była przekonana, że to jest depresja wywołana przez hormony, ale gdy poznała prawdę była roztrzęsiona i nie mogła w to wszystko uwierzyć. Po jakimś czasie Jessica odzywała się jedynie do Brad'a.
- Jessica, przepraszam, okej? - Powiedziała gdy nie mogła już wytrzymać tej panującej ciszy.
- Nie musisz mnie przepraszać. - Odpowiedziała ze słabym uśmiechem.
- To dlaczego nie odzywałaś się do mnie? - Zapytała zdezorientowana.
- Mogłabyś mieć więcej wiary we mnie, przecież wiesz, że nie zrobiłabym nic głupiego. Gdyby Liamowi na tym zależało to prawdopodobnie już zacząłby się dobierać, a nic takiego nie zrobił. Jedynie tym mnie uraziłaś, tym, że mi nie ufałaś.
- Jess...Ja nie wiem co powiedzieć. Naprawdę przepraszam. Być może jestem zbyt opiekuńcza względem ciebie.
- Jenna. nie "być może" tylko na pewno. - Chichotała szatynka, a ruda zaraz do niej dołączyła.
~^~
Wieczorem Jessica chciała aby Jenna została u niej na noc, ta zgodziła się, ponieważ i tak przez najbliższy tydzień ich wykłady były odwołane. Około godziny 19 do domu przyjechała mama Jess. Dziewczyna na początku była rozczarowana, że jej matka zamiast niej wybrała pracę. Przyjaciółki przywitały się z nią po czym wróciły do rozmowy, lecz niestety nie mogły kontynuować, ponieważ Anne im przerwała zamykając swoją córkę w mocnym matczynym uścisku i zaczęła płakać w jej ramię. Kobieta naprawdę przesadzała, zachowywała się tak jakby mało co nie umarła. Nelson cicho chichotała.
- Mamo przesadzasz. - Jęknęła próbując złapać oddech.
- Przepraszam, po prostu martwiłam się o ciebie. Sama świadomość, że moja córka była w szpitalu mnie smuci.
- Ugh, mamo przecież byłam na zwykłej obserwacji.
~^~
Po jakimś czasie rozmowy ze starszą Nelson dziewczyny poszły do pokoju Jessici.
- Jutro zabieram cię na zakupy. - Powiedziała Jenna. Po wcześniejszej "sprzeczce" dziewczyn nie było ani śladu. Zachowywały się tak jakby tego nie było. Jessica zachichotała zdezorientowana, tak to było dziwne, a zarazem śmieszne.
- Po co na zakupy?
- Musimy przecież kupić ci jakieś ciuchy na randkę. - Zaśmiała się.
Nelson włączyła płytę Katy Perry, po czym powiedziała, że nie potrzebuje żadnych nowych ubrań, a to nawet nie jest randka.
JESSICA'S POV
Dosyć długo próbowałam przekonać Jennę, że wyjście z Liamem to nie randka oraz, że nie potrzebuję żadnych nowych ubrań, ale ona i tak postawiła na swoje. Nawet nie mogłam nic powiedzieć, z nią nie wygram.
Następnego dnia Jenna wywaliła mnie wcześnie z łóżka, kiedy ja chciałam jeszcze smacznie spać. Rzuciła we mnie jakimiś ubraniami i wygoniła do łazienki. Jęknęłam patrząc w lustro, właściwie to nie chodzi o to, że nie lubię swojego wyglądu, po prostu przez ten szpital zrobiłam się blada. Wykonałam codzienną rutynę po czym założyłam ubrania i wyszłam. Zobaczyłam już gotową Jennę, pewnie musiała skorzystać z drugiej łazienki.
- Gotowa? - Spytała zbyt entuzjastycznie, jeśli o mnie chodzi. Lekko skinęłam głową.
- No weź, trochę więcej życia. - Jęknęła niezadowolona.
- Przepraszam, po prostu nadal uważam, że to nie jest randka. - Podkreśliłam ostatnie cztery słowa tak żeby mogła w końcu to zrozumieć.
- Ty uważasz tak, a ja tak, ale śmiem twierdzić, że to jednak randka. Pomyślmy...Był zestresowany kiedy cię zapraszał, sobota wieczór....Tak to na pewno tylko przyjacielskie spotkanie. - Powiedziała sarkastycznie. Dyskretnie wywróciłam oczami.
- Nawet jeśli to randka, to co to zmienia?
- Zmienia to, że musimy cię "odpicować"
- Czy to jest konieczne? - Jęknęłam niezadowolona. Naprawdę nie cierpię zakupów.
- Tak jest konieczne. - Była nieco dramatyczna. - Nawet nie próbuj się sprzeczać. - Wydałam z siebie coś w stylu jęknięcia, ale nic nie powiedziałam. - Skoro już nie marudzisz idziemy na dół, jemy śniadanie i jedziemy do galerii. - Wyciągnęła mnie z pokoju. Chciałabym jej przypomnieć, że jestem u siebie, a ona jest gościem, a nie na odwrót, ale to chyba nic by nie dało.
- Jenna czy możesz się trochę opanować? - Spytałam w połowie schodów.
- Przepraszam, po prostu cieszę się, że idziesz na swoją pierwszą prawdziwą randkę.
- Wydaje mi się czy jesteś bardziej podekscytowana niż ja? - Zachichotałam.
- Może tylko troszeczkę. - Zaśmiała się. Resztę schodów pokonałyśmy już spokojniej. Na stole były już przygotowane tosty oraz kanapki z - jak zauważyłam, oczywiście jeżeli dobrze mi się wydawało - sałatą, żółtym serem, pomidorem, zielonym ogórkiem i rzodkiewką. Mmm, pycha!
- Czy ty przygotowałaś to wszystko sama, a jeśli tak, to skąd wiedziałaś jakie kanapki lubię najbardziej? - Spytałam siadając przy stole. Jedzenie wyglądało naprawdę przepysznie Spytałam siadając przy stole. Jedzenie wyglądało naprawdę przepysznie, do tego w kubku zauważyłam kawę rozpuszczalną z mlekiem. Nie mogłam doczekać się aż zjem te wszystkie pyszności. Jenna jest wspaniała, naprawdę.
- Nie przygotowałam tego sama tylko twoja mama mi pomogła i powiedziała co lubisz jeść na śniadanie. - Odpowiedziała wzruszając ramionami. Po mimo, że moja mama jej pomogła to nadal jest najwspanialszą przyjaciółką.
- A ona gdzie teraz jest? Już wyszła?
- Nie. Mówiła, że idzie wziąć prysznic.
~^~
- Nie mogę uwierzyć, że powiedziałaś mojej mamie, że idę na randkę. - Jęknęłam wsiadając do mojego samochodu. Jenna przez przypadek wygadała się i możecie sobie wyobrazić jej reakcję. Najpierw szok, a szok przerodził się w radość. Zaczęła mnie przytulać i mówić jak się cieszy, że w końcu poszłam dalej i Bla, bla, bla.
- Weź to przez przypadek. Skąd mogłam wiedzieć, że tak zareaguje? A teraz odpalaj ten samochód, bo chcę jechać. - Zaśmiała. Wiecie co jest najśmieszniejsze? Gdy Johnson powiedziała mojej rodzicielce, że jedziemy na zakupy właśnie z powodu randki, dała mi moją kartę kredytową, która miała być jedną z tych na "kryzysowe sytuację" tylko od kiedy randka jest sytuacją kryzysową?
Następnego dnia Jenna wywaliła mnie wcześnie z łóżka, kiedy ja chciałam jeszcze smacznie spać. Rzuciła we mnie jakimiś ubraniami i wygoniła do łazienki. Jęknęłam patrząc w lustro, właściwie to nie chodzi o to, że nie lubię swojego wyglądu, po prostu przez ten szpital zrobiłam się blada. Wykonałam codzienną rutynę po czym założyłam ubrania i wyszłam. Zobaczyłam już gotową Jennę, pewnie musiała skorzystać z drugiej łazienki.
- Gotowa? - Spytała zbyt entuzjastycznie, jeśli o mnie chodzi. Lekko skinęłam głową.
- No weź, trochę więcej życia. - Jęknęła niezadowolona.
- Przepraszam, po prostu nadal uważam, że to nie jest randka. - Podkreśliłam ostatnie cztery słowa tak żeby mogła w końcu to zrozumieć.
- Ty uważasz tak, a ja tak, ale śmiem twierdzić, że to jednak randka. Pomyślmy...Był zestresowany kiedy cię zapraszał, sobota wieczór....Tak to na pewno tylko przyjacielskie spotkanie. - Powiedziała sarkastycznie. Dyskretnie wywróciłam oczami.
- Nawet jeśli to randka, to co to zmienia?
- Zmienia to, że musimy cię "odpicować"
- Czy to jest konieczne? - Jęknęłam niezadowolona. Naprawdę nie cierpię zakupów.
- Tak jest konieczne. - Była nieco dramatyczna. - Nawet nie próbuj się sprzeczać. - Wydałam z siebie coś w stylu jęknięcia, ale nic nie powiedziałam. - Skoro już nie marudzisz idziemy na dół, jemy śniadanie i jedziemy do galerii. - Wyciągnęła mnie z pokoju. Chciałabym jej przypomnieć, że jestem u siebie, a ona jest gościem, a nie na odwrót, ale to chyba nic by nie dało.
- Jenna czy możesz się trochę opanować? - Spytałam w połowie schodów.
- Przepraszam, po prostu cieszę się, że idziesz na swoją pierwszą prawdziwą randkę.
- Wydaje mi się czy jesteś bardziej podekscytowana niż ja? - Zachichotałam.
- Może tylko troszeczkę. - Zaśmiała się. Resztę schodów pokonałyśmy już spokojniej. Na stole były już przygotowane tosty oraz kanapki z - jak zauważyłam, oczywiście jeżeli dobrze mi się wydawało - sałatą, żółtym serem, pomidorem, zielonym ogórkiem i rzodkiewką. Mmm, pycha!
- Czy ty przygotowałaś to wszystko sama, a jeśli tak, to skąd wiedziałaś jakie kanapki lubię najbardziej? - Spytałam siadając przy stole. Jedzenie wyglądało naprawdę przepysznie Spytałam siadając przy stole. Jedzenie wyglądało naprawdę przepysznie, do tego w kubku zauważyłam kawę rozpuszczalną z mlekiem. Nie mogłam doczekać się aż zjem te wszystkie pyszności. Jenna jest wspaniała, naprawdę.
- Nie przygotowałam tego sama tylko twoja mama mi pomogła i powiedziała co lubisz jeść na śniadanie. - Odpowiedziała wzruszając ramionami. Po mimo, że moja mama jej pomogła to nadal jest najwspanialszą przyjaciółką.
- A ona gdzie teraz jest? Już wyszła?
- Nie. Mówiła, że idzie wziąć prysznic.
~^~
- Nie mogę uwierzyć, że powiedziałaś mojej mamie, że idę na randkę. - Jęknęłam wsiadając do mojego samochodu. Jenna przez przypadek wygadała się i możecie sobie wyobrazić jej reakcję. Najpierw szok, a szok przerodził się w radość. Zaczęła mnie przytulać i mówić jak się cieszy, że w końcu poszłam dalej i Bla, bla, bla.
- Weź to przez przypadek. Skąd mogłam wiedzieć, że tak zareaguje? A teraz odpalaj ten samochód, bo chcę jechać. - Zaśmiała. Wiecie co jest najśmieszniejsze? Gdy Johnson powiedziała mojej rodzicielce, że jedziemy na zakupy właśnie z powodu randki, dała mi moją kartę kredytową, która miała być jedną z tych na "kryzysowe sytuację" tylko od kiedy randka jest sytuacją kryzysową?
~^~
Te zakupy naprawdę mnie wykończyły. Nie dość, że obeszłyśmy jedną całą galerię, to Jenna chciała jechać jeszcze do innej, bo jak twierdziła "tam nie było nic odpowiedniego dla mnie" i jak to ona określiła...ach tak, żadna z sukienek nie odpowiadała mojej figurze, nie wiem czy to miało mnie obrazić czy też nie. Jęknęłam gdy zaciągnęła mnie do kolejnego sklepu. Mój wzrok od razu padł na cudowną, niebieską sukienkę. Jestem osobą, która za takimi ubraniami nie przepada, ale ta naprawdę przypadła mi do gustu.
- Jeśli ci się podoba to idź ją przymierz. - Zachęcała mnie. Powoli skinęłam głową i ruszyłam w stronę stojaka, na którym była ta sukienka. Wzięłam ją i udałam się w stronę przymierzalni. Udało mi się wcisnąć w strój, ale po przejrzeniu się w lustrze zrezygnowałam z niej. Według mnie wyglądałam w tym okropnie. Kompletnie mi się nie podobało to jak na mnie leżała. Sukienka była przepiękna, ale najwidoczniej nie była stworzona dla mojej figury.
- Jess? I jak? - Usłyszałam zza drzwi.
- Wejdź i zobacz, ale wyglądam okropnie. - Jęknęłam patrząc na swój strój. Jak zauważyliście, mam ogromne kompleksy. Jenna weszła do środka i zrobiła jakąś dziwną minę.
- Pojebało cię do reszty?! - Krzyknęła wyrzucając ręce w powietrze, od razu ją uciszyłam. Serio, ona zdecydowanie zbyt bardzo dramatyzuje.
- Po pierwsze; Zamknij się, bo zaraz nas stąd wyrzucą. Po drugie; Znów dramatyzujesz, a po trzecie; czemu niby mnie pojebało? - Z trudem wymówiłam ostatnie słowo, naprawdę nie lubię przeklinać.
- Wyglądasz świetnie w tej kiecce. Musisz ją wziąć. Liam padnie gdy cię zobaczy. - Piszczała. Znów zaczęła być bardzo, bardzo, ale to bardzo entuzjastyczna.
- Jesteś pewna, że wyglądam dobrze? Bo według mnie ta sukienka nie pasuje do mojej figury.
- Teraz sobie żartujesz, prawda?
Jeszcze raz spojrzałam na sukienkę, sięgała mi nieco ponad kolana, dekolt nie był bardzo wycięty - w rzeczywistości pokazywał tyle, ile bym życzyła - jej ramiączka nie były takie cieńkie jak przy większości, tylko były trochę szersze. Jednakże naprawdę uważałam, że ta sukienka nie pasowała do mnie.
- Nie, nie żartuję. - Potrząsnęłam głową.
- Wyglądasz świetnie.
- Czyli mam brać?
- Zdecydowanie.
~^~
W sobotę od rana chodziłam cała zestresowana. Serio strasznie się bałam. Nie miałam pojęcia co powinnam robić. Ciężko było mi uwierzyć, że naprawdę idę na randkę i to jeszcze z tak przystojnym chłopakiem jak Liam. Zastanawiało mnie to, dlaczego chłopak, który mógłby być z każdą dziewczyną, dodam, że o wiele ładniejszą niż ja, wybrał taką przeciętną mnie.
- O czym myślisz? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Jenny. Wtedy zdałam sobie sprawę, że do mojego pokoju weszła Johnson. Na długo się zamyśliłam? Oby nie.
- Długo już tutaj stoisz? - Spytałam cicho, ponieważ byłam lekko zażenowana.
- Jakieś 10 minut, leżałaś, więc nie chciałam ci przeszkadzać. A teraz odpowiedz na moje pytanie.
Chwilę myślałam nad tym czy powiedzieć jej prawdę, czy też może lepiej skłamać.
- Liamie. - Odpowiedziałam po krótkim wahaniu. Stwierdziłam, iż nie ma sensu kłamać.
- A dokładniej? - Podniosła brwi.
- Ze szczegółami? - W odpowiedzi dostałam skinięcie głową, westchnęłam zanim zaczęłam mówić. - Więc myślałam o tym, dlaczego Liam wybrał mnie, przecież chłopak jak on; miły, zabawny, przystojny może być z każdą dziewczyną z jaką będzie chciał. A ja jestem przeciętna-
- Stój! - Podniesiony głos mojej przyjaciółki nie wróży nic dobrego. Przełknęłam ślinę. - Nie możesz myśleć w ten sposób. Liam wybrał ciebie, bo najwidoczniej jemu się podobasz i jak widać lubi cię. Co z tego, że może być z każdą, jeśli on chce tylko ciebie i nikogo więcej? No właśnie, nic z tego. - Odpowiedziała za mnie. - Nie mów mi, że jesteś przeciętna, bo nie uwierzę. Twoje oczy są wyjątkowe, ich błękitny kolor różni się od pozostałych, jest rzadko spotykany. Twoje włosy są strasznie zdrowe, długie i zadbane. A rysy twojej twarzy są tak delikatne jak u jakiejś nastolatki. I twoja osobowość jest jeszcze wspanialsza. - Szerzej otworzyłam oczy na tę długą wypowiedź Jenny. To co powiedziała naprawdę mną wstrząsnęło, wiedziałam, że jest wspaniałą przyjaciółką, ale po tym co powiedziała jest jeszcze wspanialsza. Słowa wypowiedziane przez nią ogromnie podniosły mnie na duchu. Już nie zamartwiałam się tak tym, że jestem "niewystarczająca" dla Liama oraz, że mógłby mieć o wiele ładniejszą dziewczynę. Nie patrzyłam powierzchownie, po prostu zdawałam sobie sprawę, że dużo osób zwraca uwagę tylko i wyłącznie na wygląd, a nie chciałam by mnie oceniali po tym jak wyglądam. Jeśli mam być szczera, zniosłam już bardzo dużo krytyki i krzywych spojrzeń, ale więcej nie zniosę.
- Jenna, dziękuję. Jesteś wspaniała. - Mocno ją do siebie przytuliłam. Brakowało mi takiej przyjaciółki jak ona. Odsunęłyśmy się od siebie i obie nie wiadomo z czego zaczęłyśmy się śmiać.
- Musimy przygotować cię na twoją pierwszą randkę. - Klasnęła w dłonie. Nie dając mi nic powiedzieć zaciągnęła mnie do łazienki i wyszła, prędzej zmuszając mnie do prysznica, dodam, że drugiego już tego dnia. Okej, denerwuję się, ale czy aż tak? Nie kłócąc się z nią weszłam pod prysznic. Wyszłam bardzo szybko, bo niecałe 10 minut później. Wysuszyłam się, ale postanowiłam zostać w ręczniku, bo Jenna tak czy tak kazałaby mi się wbić w tą kieckę. Dokładnie opatuliłam się ręcznikiem i powoli opuściłam łazienkę.
- Jenna? - Dałam jej tym do zrozumienia, że mogę już założyć sukienkę.
- A tak, tutaj jest sukienka. - Podała mi do rąk oraz wcisnęła silikonowe na-ramki. Gadając coś o tym, że nie chciałabym żeby ktoś widział mój stanik przez sukienkę. Ugh. Naprawdę zachowywała się jakby była moją mamą. Nie rozumiem po co jest cały ten cyrk przed randką. Ja najchętniej poszłabym w spodniach i zwykłej bluzce. Z jęknięciem wzięłam od niej wszystko i znów zniknęłam w łazience. Założyłam bieliznę, a następnie wcisnęłam się w sukienkę, pod nią założyłam także cienkie rajstopy. Ubrana wyszłam, a Jenna zagwizdała przez co zaśmiałam się.
- Wyglądasz jeszcze lepiej niż w sklepie.
- Tak myślisz? - Spytałam niepewna, podciągając sukienkę w dół.
- Hej, hej zostaw to. Naprawdę wyglądasz świetnie.
- Okej... - Westchnęłam.
- Teraz czas na fryzurę. - - Siadaj.
Usiadłam na krześle, a ona chwyciła chyba lokówkę.
- Ufasz mi, prawda? - Spytała ze śmiechem, a ja śmiejąc się przytaknęłam.
~^~
Była już prawie 19, a ja chodziłam z jednego kąta w drugi. Byłam strasznie zestresowana. Moje włosy układały się falami na ramionach oraz z tyłu. Makijaż wyglądał - według mnie - idealnie, na górnej powiece miałam zrobioną kreskę i lekko przeciągnięte jakimś jasnym cieniem, który podkreślał kolor moich oczu, to był wymieszany biały z czymś jeszcze. A usta zostały muśnięte lekko różowym błyszczykiem dzięki czemu wyglądały naturalnie i żywo. Jeśli chodzi o buty to jednak wolałam zostać na płaskich, nie chciałabym się przewrócić w szpilkach. Wreszcie, koniec mojego stresu i chodzenia po pokoju. A zacznie się stres "co jeśli...?", nie wiem który był gorszy. Chwiejnym krokiem - to z nerwów - poszłam otworzyć drzwi, mama oczywiście w salonie uśmiechała się jak idiotka. Wzięłam jeden głęboki oddech i chwyciłam klamkę.
- Cześć. - Uśmiechnął się.
- Cześć. - Odpowiedziałam z nerwowym uśmiechem. Delikatnie się przesunęłam, tak żeby mógł wejść.
- Chcę cię przytulić. - Mruknął cicho. Lekko skinęłam głową, a on mocno mnie uścisnął, kładąc dłonie na moich plecach, a ja swoje umieściłam na jego karku. Zaciągnęłam się jego zapachem. Chyba śmiało mogę powiedzieć, że pokochałam tę woń.
- Dajesz przyjemne uściski. - Zachichotałam przypominając sobie tą samą sytuację tylko, że na uczelni.
- Ty także. - - Wyglądasz świetnie. - Puścił mi oczko.
- Ty też niczego sobie. - Szturchnęłam go w ramię. Dzięki Liamowi stawałam się coraz bardziej śmiała. Ten chłopak prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, ile mu zawdzięczam, a znaliśmy się naprawdę nie długo.
- Dzięki? - Zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.
- Mam gdzieś rezerwację na 19:30, więc powinniśmy iść jeśli nie chcemy się spóźnić.
- Dobrze, więc chodźmy. - Pożegnałam się z mamą, chwyciłam kurtkę i wyszliśmy.
- Pozwól, że ci pomogę. - Zabrawszy ode mnie kurtkę założył ją na moje ramiona. Doszliśmy do jego samochodu, otworzył dla mnie drzwi, a ja weszłam - oczywiście niezdara musiała się potknąć - Liam zaśmiał się na moją nieporęczność po czym zamknął drzwi od strony pasażera i poszedł na miejsce kierowcy. Przez przednią szybę widziałam jak z uśmiechem na ustach szedł na swoje miejsce.
- Możemy jechać? - Spojrzał mi w oczy, a ja przełknęłam gulę tworzącą się w moim gardle. Jego oczy były chyba najpiękniejszymi jakie kiedykolwiek widziałam. - Odpręż się i musisz przestać się bać. - Szepnął delikatnie ściskając moje kolano, zadrżałam pod jego dotykiem, ale nie odepchnęłam dłoni tylko westchnęłam. Mały uśmiech zamajaczył na ustach.
- Gdzie jedziemy? - Spytałam po kilku minutach ciszy. Payne z głupim uśmiechem odpowiedział "niespodzianka", warknęłam niezadowolona. - Nie lubię niespodzianek. - "głębiej" usiadłam w fotelu.
~^~
Jesteśmy na miejscu. - Powiedział parkując samochód. Jechaliśmy niecałe 15 minut. Rozpoznałam restaurację, pod którą zaparkowaliśmy. Byłam pod wrażeniem wyboru Liama.
- Liam... - Westchnęłam wiedząc, że miejsce gdzie prawdopodobnie zaplanował naszą randkę jest drogie, a nie chciałam żeby dużo na mnie wydawał.
- Coś nie tak? Nie lubisz tego miejsca?
0 Nie. Nie chodzi o to, kocham to miejsce, ale...
- Więc o co chodzi? - Chwycił moją dłoń, a ja poczułam na niej coś dziwnego jakby małe iskierki, oczywiście nie dosłownie. On się naprawdę martwił czy wszystko mi odpowiada. Uważałam to za bardzo słodkie i kochane z jego strony.
-Po prostu nie chcę żebyś tyle na mnie wydawał, a wiem, że tutaj jest drogo. - Stwierdziłam cicho.
- To nie ma żadnego znaczenia. Powiem ci coś w sekrecie. - zachichotał - Nie zapłacimy ani centa. - Powiedział. Chyba zauważył moją zdezorientowaną minę, bo zaczął mówić dalej. - To jest restauracja mich rodziców.
Wydałam z siebie zdziwione, coś podobnego do westchnienia.
- Jak to możliwe?
- Ale co?
- No wiesz... Byłam tutaj często, ale nigdy chyba cię nie widziałam. - Powiedziałam lekko zaskoczona. Od razu sięgnęłam pamięcią czy kiedykolwiek widziałam tam Liama, ale jednak nie mogłam sobie przypomnieć.
- Nie przychodzę tutaj często. - Wzruszył ramionami. Wyglądał jakby o czymś myślał, po czym znów się odezwał. - Nie widziałaś mnie, co nie znaczy, że ja ciebie nie widziałem.
- A widziałeś?
Spytałam wchodząc do środka, Payne przytrzymywał dla mnie drzwi.
- Chyba z dwa razy. - Uśmiechnął się prowadząc mnie do stolika, cały czas opiekuńczo trzymając dłoń u dołu moich pleców. Być może ten wieczór nie będzie taki nerwowy. Pomyślałam.
~^~
Siedzieliśmy w samochodzie Liama i wracaliśmy z naszej randki. Kolacja była świetna, i naprawdę dobrze się bawiłam. Po zjedzeniu posiłku szatyn zaciągnął mnie do parku.
pamiętajcie kursywa to wspomnienie
Idziemy ścieżką wzdłuż parku, gwiazdy świecą, dookoła panuje kompletna cisza, tylko my spacerujący w ciszy.
- Podoba ci się? - Pyta kładąc rękę na karku, jako oznaka zdenerwowania.
- Czy podoba? Liam tu jest pięknie, jak ty znalazłeś to miejsce?
- Kiedyś, gdy byłem młodszy po kłótni z rodzicami, wybiegłem z domu i po prostu biegłem przed siebie aż w końcu znalazłem się tutaj.
Mówi cichym głosem, zdaję sobie sprawę z tego, że musi być mu ciężko otwierać się przede mną, więc jestem szczęśliwa, że to robi. Nagle zatrzymuje się i odwraca w moją stronę.
- Jessica, jesteś naprawdę piękna. - Delikatnie kreśli kciukiem po moim policzku. Zawstydzona mocno wtulam się w jego bok, a on obejmuje mnie w pasie. Jesteśmy w pobliżu małej sadzawki, blask księżyca ją oświetla. Wzdycham na ten piękny widok. Payne widząc moją reakcję, ciągnie mnie w stronę wody i siada na trawię ciągnąc mnie na siebie.
Payne przez cały czas był taki kochany, troskliwy i opiekuńczy. Dojechaliśmy pod dom, chciałam wysiąść, ale Liam mnie wyprzedził i wysiadł pierwszy po czym podszedł i otworzył drzwi od mojej strony. Podał mi dłoń, a ja ją chwyciłam.
- Dzięki. - Nieśmiało mruknęłam wychodząc. Podeszliśmy pod drzwi wejściowe. Odwróciłam się w stronę szatyna.
- Jessica... Chcę cię pocałować. - Powiedziawszy to zaczął się do mnie przybliżać, a ja stałam tam nieruchomo, nie wiedząc co powinnam zrobić. - Tylko się nie bój. - Jego głos był tak delikatny. Po chwili, która zdawała się trwać wieki, poczułam miękkie i ciepłe wargi Liama. Nie poruszał nimi na początku, czekał aż się przyzwyczaję do tej mało komfortowej sytuacji - jak dla mnie. Gdy delikatnie uśmiechnęłam się zaczął poruszać ustami, a ja oddawałam pocałunek. Jego jedna dłoń cały czas gładziła mój polik, a druga obejmowała mnie w talii.
- Do zobaczenia. - Mruknął gdy się odsunął.
- Do zobaczenia. - Odpowiedziałam z małym uśmiechem, ostatni raz cmoknął mnie w usta i odszedł.
- O czym myślisz? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Jenny. Wtedy zdałam sobie sprawę, że do mojego pokoju weszła Johnson. Na długo się zamyśliłam? Oby nie.
- Długo już tutaj stoisz? - Spytałam cicho, ponieważ byłam lekko zażenowana.
- Jakieś 10 minut, leżałaś, więc nie chciałam ci przeszkadzać. A teraz odpowiedz na moje pytanie.
Chwilę myślałam nad tym czy powiedzieć jej prawdę, czy też może lepiej skłamać.
- Liamie. - Odpowiedziałam po krótkim wahaniu. Stwierdziłam, iż nie ma sensu kłamać.
- A dokładniej? - Podniosła brwi.
- Ze szczegółami? - W odpowiedzi dostałam skinięcie głową, westchnęłam zanim zaczęłam mówić. - Więc myślałam o tym, dlaczego Liam wybrał mnie, przecież chłopak jak on; miły, zabawny, przystojny może być z każdą dziewczyną z jaką będzie chciał. A ja jestem przeciętna-
- Stój! - Podniesiony głos mojej przyjaciółki nie wróży nic dobrego. Przełknęłam ślinę. - Nie możesz myśleć w ten sposób. Liam wybrał ciebie, bo najwidoczniej jemu się podobasz i jak widać lubi cię. Co z tego, że może być z każdą, jeśli on chce tylko ciebie i nikogo więcej? No właśnie, nic z tego. - Odpowiedziała za mnie. - Nie mów mi, że jesteś przeciętna, bo nie uwierzę. Twoje oczy są wyjątkowe, ich błękitny kolor różni się od pozostałych, jest rzadko spotykany. Twoje włosy są strasznie zdrowe, długie i zadbane. A rysy twojej twarzy są tak delikatne jak u jakiejś nastolatki. I twoja osobowość jest jeszcze wspanialsza. - Szerzej otworzyłam oczy na tę długą wypowiedź Jenny. To co powiedziała naprawdę mną wstrząsnęło, wiedziałam, że jest wspaniałą przyjaciółką, ale po tym co powiedziała jest jeszcze wspanialsza. Słowa wypowiedziane przez nią ogromnie podniosły mnie na duchu. Już nie zamartwiałam się tak tym, że jestem "niewystarczająca" dla Liama oraz, że mógłby mieć o wiele ładniejszą dziewczynę. Nie patrzyłam powierzchownie, po prostu zdawałam sobie sprawę, że dużo osób zwraca uwagę tylko i wyłącznie na wygląd, a nie chciałam by mnie oceniali po tym jak wyglądam. Jeśli mam być szczera, zniosłam już bardzo dużo krytyki i krzywych spojrzeń, ale więcej nie zniosę.
- Jenna, dziękuję. Jesteś wspaniała. - Mocno ją do siebie przytuliłam. Brakowało mi takiej przyjaciółki jak ona. Odsunęłyśmy się od siebie i obie nie wiadomo z czego zaczęłyśmy się śmiać.
- Musimy przygotować cię na twoją pierwszą randkę. - Klasnęła w dłonie. Nie dając mi nic powiedzieć zaciągnęła mnie do łazienki i wyszła, prędzej zmuszając mnie do prysznica, dodam, że drugiego już tego dnia. Okej, denerwuję się, ale czy aż tak? Nie kłócąc się z nią weszłam pod prysznic. Wyszłam bardzo szybko, bo niecałe 10 minut później. Wysuszyłam się, ale postanowiłam zostać w ręczniku, bo Jenna tak czy tak kazałaby mi się wbić w tą kieckę. Dokładnie opatuliłam się ręcznikiem i powoli opuściłam łazienkę.
- Jenna? - Dałam jej tym do zrozumienia, że mogę już założyć sukienkę.
- A tak, tutaj jest sukienka. - Podała mi do rąk oraz wcisnęła silikonowe na-ramki. Gadając coś o tym, że nie chciałabym żeby ktoś widział mój stanik przez sukienkę. Ugh. Naprawdę zachowywała się jakby była moją mamą. Nie rozumiem po co jest cały ten cyrk przed randką. Ja najchętniej poszłabym w spodniach i zwykłej bluzce. Z jęknięciem wzięłam od niej wszystko i znów zniknęłam w łazience. Założyłam bieliznę, a następnie wcisnęłam się w sukienkę, pod nią założyłam także cienkie rajstopy. Ubrana wyszłam, a Jenna zagwizdała przez co zaśmiałam się.
- Wyglądasz jeszcze lepiej niż w sklepie.
- Tak myślisz? - Spytałam niepewna, podciągając sukienkę w dół.
- Hej, hej zostaw to. Naprawdę wyglądasz świetnie.
- Okej... - Westchnęłam.
- Teraz czas na fryzurę. - - Siadaj.
Usiadłam na krześle, a ona chwyciła chyba lokówkę.
- Ufasz mi, prawda? - Spytała ze śmiechem, a ja śmiejąc się przytaknęłam.
~^~
Była już prawie 19, a ja chodziłam z jednego kąta w drugi. Byłam strasznie zestresowana. Moje włosy układały się falami na ramionach oraz z tyłu. Makijaż wyglądał - według mnie - idealnie, na górnej powiece miałam zrobioną kreskę i lekko przeciągnięte jakimś jasnym cieniem, który podkreślał kolor moich oczu, to był wymieszany biały z czymś jeszcze. A usta zostały muśnięte lekko różowym błyszczykiem dzięki czemu wyglądały naturalnie i żywo. Jeśli chodzi o buty to jednak wolałam zostać na płaskich, nie chciałabym się przewrócić w szpilkach. Wreszcie, koniec mojego stresu i chodzenia po pokoju. A zacznie się stres "co jeśli...?", nie wiem który był gorszy. Chwiejnym krokiem - to z nerwów - poszłam otworzyć drzwi, mama oczywiście w salonie uśmiechała się jak idiotka. Wzięłam jeden głęboki oddech i chwyciłam klamkę.
- Cześć. - Uśmiechnął się.
- Cześć. - Odpowiedziałam z nerwowym uśmiechem. Delikatnie się przesunęłam, tak żeby mógł wejść.
- Chcę cię przytulić. - Mruknął cicho. Lekko skinęłam głową, a on mocno mnie uścisnął, kładąc dłonie na moich plecach, a ja swoje umieściłam na jego karku. Zaciągnęłam się jego zapachem. Chyba śmiało mogę powiedzieć, że pokochałam tę woń.
- Dajesz przyjemne uściski. - Zachichotałam przypominając sobie tą samą sytuację tylko, że na uczelni.
- Ty także. - - Wyglądasz świetnie. - Puścił mi oczko.
- Ty też niczego sobie. - Szturchnęłam go w ramię. Dzięki Liamowi stawałam się coraz bardziej śmiała. Ten chłopak prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, ile mu zawdzięczam, a znaliśmy się naprawdę nie długo.
- Dzięki? - Zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.
- Mam gdzieś rezerwację na 19:30, więc powinniśmy iść jeśli nie chcemy się spóźnić.
- Dobrze, więc chodźmy. - Pożegnałam się z mamą, chwyciłam kurtkę i wyszliśmy.
- Pozwól, że ci pomogę. - Zabrawszy ode mnie kurtkę założył ją na moje ramiona. Doszliśmy do jego samochodu, otworzył dla mnie drzwi, a ja weszłam - oczywiście niezdara musiała się potknąć - Liam zaśmiał się na moją nieporęczność po czym zamknął drzwi od strony pasażera i poszedł na miejsce kierowcy. Przez przednią szybę widziałam jak z uśmiechem na ustach szedł na swoje miejsce.
- Możemy jechać? - Spojrzał mi w oczy, a ja przełknęłam gulę tworzącą się w moim gardle. Jego oczy były chyba najpiękniejszymi jakie kiedykolwiek widziałam. - Odpręż się i musisz przestać się bać. - Szepnął delikatnie ściskając moje kolano, zadrżałam pod jego dotykiem, ale nie odepchnęłam dłoni tylko westchnęłam. Mały uśmiech zamajaczył na ustach.
- Gdzie jedziemy? - Spytałam po kilku minutach ciszy. Payne z głupim uśmiechem odpowiedział "niespodzianka", warknęłam niezadowolona. - Nie lubię niespodzianek. - "głębiej" usiadłam w fotelu.
~^~
Jesteśmy na miejscu. - Powiedział parkując samochód. Jechaliśmy niecałe 15 minut. Rozpoznałam restaurację, pod którą zaparkowaliśmy. Byłam pod wrażeniem wyboru Liama.
- Liam... - Westchnęłam wiedząc, że miejsce gdzie prawdopodobnie zaplanował naszą randkę jest drogie, a nie chciałam żeby dużo na mnie wydawał.
- Coś nie tak? Nie lubisz tego miejsca?
0 Nie. Nie chodzi o to, kocham to miejsce, ale...
- Więc o co chodzi? - Chwycił moją dłoń, a ja poczułam na niej coś dziwnego jakby małe iskierki, oczywiście nie dosłownie. On się naprawdę martwił czy wszystko mi odpowiada. Uważałam to za bardzo słodkie i kochane z jego strony.
-Po prostu nie chcę żebyś tyle na mnie wydawał, a wiem, że tutaj jest drogo. - Stwierdziłam cicho.
- To nie ma żadnego znaczenia. Powiem ci coś w sekrecie. - zachichotał - Nie zapłacimy ani centa. - Powiedział. Chyba zauważył moją zdezorientowaną minę, bo zaczął mówić dalej. - To jest restauracja mich rodziców.
Wydałam z siebie zdziwione, coś podobnego do westchnienia.
- Jak to możliwe?
- Ale co?
- No wiesz... Byłam tutaj często, ale nigdy chyba cię nie widziałam. - Powiedziałam lekko zaskoczona. Od razu sięgnęłam pamięcią czy kiedykolwiek widziałam tam Liama, ale jednak nie mogłam sobie przypomnieć.
- Nie przychodzę tutaj często. - Wzruszył ramionami. Wyglądał jakby o czymś myślał, po czym znów się odezwał. - Nie widziałaś mnie, co nie znaczy, że ja ciebie nie widziałem.
- A widziałeś?
Spytałam wchodząc do środka, Payne przytrzymywał dla mnie drzwi.
- Chyba z dwa razy. - Uśmiechnął się prowadząc mnie do stolika, cały czas opiekuńczo trzymając dłoń u dołu moich pleców. Być może ten wieczór nie będzie taki nerwowy. Pomyślałam.
~^~
Siedzieliśmy w samochodzie Liama i wracaliśmy z naszej randki. Kolacja była świetna, i naprawdę dobrze się bawiłam. Po zjedzeniu posiłku szatyn zaciągnął mnie do parku.
pamiętajcie kursywa to wspomnienie
Idziemy ścieżką wzdłuż parku, gwiazdy świecą, dookoła panuje kompletna cisza, tylko my spacerujący w ciszy.
- Podoba ci się? - Pyta kładąc rękę na karku, jako oznaka zdenerwowania.
- Czy podoba? Liam tu jest pięknie, jak ty znalazłeś to miejsce?
- Kiedyś, gdy byłem młodszy po kłótni z rodzicami, wybiegłem z domu i po prostu biegłem przed siebie aż w końcu znalazłem się tutaj.
Mówi cichym głosem, zdaję sobie sprawę z tego, że musi być mu ciężko otwierać się przede mną, więc jestem szczęśliwa, że to robi. Nagle zatrzymuje się i odwraca w moją stronę.
- Jessica, jesteś naprawdę piękna. - Delikatnie kreśli kciukiem po moim policzku. Zawstydzona mocno wtulam się w jego bok, a on obejmuje mnie w pasie. Jesteśmy w pobliżu małej sadzawki, blask księżyca ją oświetla. Wzdycham na ten piękny widok. Payne widząc moją reakcję, ciągnie mnie w stronę wody i siada na trawię ciągnąc mnie na siebie.
Payne przez cały czas był taki kochany, troskliwy i opiekuńczy. Dojechaliśmy pod dom, chciałam wysiąść, ale Liam mnie wyprzedził i wysiadł pierwszy po czym podszedł i otworzył drzwi od mojej strony. Podał mi dłoń, a ja ją chwyciłam.
- Dzięki. - Nieśmiało mruknęłam wychodząc. Podeszliśmy pod drzwi wejściowe. Odwróciłam się w stronę szatyna.
- Jessica... Chcę cię pocałować. - Powiedziawszy to zaczął się do mnie przybliżać, a ja stałam tam nieruchomo, nie wiedząc co powinnam zrobić. - Tylko się nie bój. - Jego głos był tak delikatny. Po chwili, która zdawała się trwać wieki, poczułam miękkie i ciepłe wargi Liama. Nie poruszał nimi na początku, czekał aż się przyzwyczaję do tej mało komfortowej sytuacji - jak dla mnie. Gdy delikatnie uśmiechnęłam się zaczął poruszać ustami, a ja oddawałam pocałunek. Jego jedna dłoń cały czas gładziła mój polik, a druga obejmowała mnie w talii.
- Do zobaczenia. - Mruknął gdy się odsunął.
- Do zobaczenia. - Odpowiedziałam z małym uśmiechem, ostatni raz cmoknął mnie w usta i odszedł.
~*~*~
Wreszcie go skończyłam! asfjjjasopwkifaoij *___* ich pierwszy pocałunek *.* Cieszycie się? Myślę, że warto było czekać. Czekam na wasze SZCZERE opinie w komentarzach.
Nie chcę robić jakichś limitów czy coś, ale rozdział zacznę pisać dopiero jak będzie minimum 10 komentarzy. Kocham was ♥
Ps. NIE WIEM CZY JEST SENS W PROWADZENIU DALEJ TEGO BLOGA
Ps. NIE WIEM CZY JEST SENS W PROWADZENIU DALEJ TEGO BLOGA
aaaaaa całowali się :D cudny rozdział taki romantyczny <3
OdpowiedzUsuńaa.... ♥ <3333 słodziuche ;***
OdpowiedzUsuńAle cudowne, ta historia Jessici jest taka tajemnicza, a Liam jest w stosunku do niej taki opiekuńczy i wyrozumiały. Są idealną parą. Jenna to świetna przyjaciółka, jej charakter i charakter Jessici idealnie się dopełniają. Mam nadzieję, że szybko nazbiera się 10 komentarzy, nawet wiecej. Jeśli naprawdę lubisz pisać to nie przerywaj tego, chyba, że nie sprawia ci to już przyjemności. Może jesli martwi cię mała ilość czytelników wypromuj trochę swojego bloga, udostępniaj na fb dodawaj na jakieś stronki, na pewno znajdzie się ktoś kto chętnie poczyta, coś nowego ;D i na pewno nie pożałuje ;** Dużo weny i więcej czytelników, jesteś świetna ;** /Luna
OdpowiedzUsuńNsjhsvshsbissbhsbdkdbdjdb. *,*
OdpowiedzUsuńJajkuuu ten pocałunek! ;*
Ojj długo na niego czekałam, ale warto było. ;>
Czekam na następny i weny życzę. <3
Ps. PROWADZENIE TWGP BLOGA MA SENS !
@loostiindreaams
kocham, kocham, kocham, kocham !!! proszę, nie zniechęcaj się, ja cię uwielbiam, codziennie wchodzę na tego bloga zobaczyć, czy jest nowy rozdział, a ten był po prostu genialny <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńnie , nie ,nie nierób tego jest sens!!!!!!
OdpowiedzUsuńOooooooo so sweet
OdpowiedzUsuńCudo <3
OdpowiedzUsuńTaka bardzo drastyczna ta przeszłość, okropieństwo :(
OdpowiedzUsuńJest sens ! + błagam nie przestawaj pisać bloga o Stylesie... jestem uzależniona :*
OdpowiedzUsuń