sobota, 29 marca 2014

7 rozdział

Jessica i Jenna weszły do środka, pozbyły się kurtek i poszły do salonu. Rudowłosa odłożyła torbę swojej przyjaciółki w kąt i usiadła na kanapie. Napięcie między nimi było bardzo łatwo wyczuwalne, chociaż tak naprawdę Nelson nie miała pojęcia dlaczego Johnson jest na nią zła. Szatynka wolnym krokiem poszła do kuchni - ponieważ nadal nie czuła się na siłach, co się dziwić dzisiaj dopiero co wyszła ze szpitala - i nalała soku pomarańczowego do dwóch szklanek. Jej głowę zajmowały tylko dwie sprawy. Pierwszą i najważniejszą było dla niej to, dlaczego Jenna jest na nią zła. A drugą już trochę mniej ważną w tamtej chwili był Liam. Nigdy przy żadnym chłopaku nie czuła się tak jak przy nim, tak bezpiecznie i spokojnie. Czuła, że zależy mu na niej. Oczywiście tak samo było z Brad'em, ale to co innego, bo on jest jej bratem. Dziewczyna wróciła do salonu i usiadła na kanapie. W pokoju było cicho, w końcu Jessica postanowiła się odezwać i spytała dlaczego Johnson nie odzywa się do niej.
- Jessica, nie lubię go. Nie chcę żeby cię skrzywdził.
Wyznanie Jenny dało wiele do myślenia szatynce, różne pytania nasuwały jej się do umysłu; dlaczego go nie lubi, dlaczego myśli, że on ją skrzywdzi i czy tylko dlatego jest na nią zła. Miała wrażenie, że Payne nie mógłby jej skrzywdzić.
- Dlaczego myślisz, że mnie skrzywdzi? - Spytała cichym głosem.
- Jess uwierz mi, nie chcesz wiedzieć co o nim słyszałam. - Odpowiedziała ze współczuciem.
- A możesz mi to streścić? - Poprosiła cichym, miękkim głosem.
- W skrócie to tak. Zabawiał się z dziewczynami, a później je zostawiał i nie chcę żeby to spotkało ciebie.
- Jenna ja to wiem, to znaczy, rozmawialiśmy z Liamem i on.. On...Powiedział mi jaki był. - Odpowiedziała spokojnie jakby to nie było niczym strasznym, a Jenna aż zaniemówiła ze zdziwienia. Nelson nie była osobą oceniającą ludzi. Zawsze doceniała to, że ktoś potrafił być z nią szczery i przyznać się do czegoś złego.
- Tego się nie spodziewałam. - Westchnęła. - W takim razie przepraszam, że tak się zachowywałam, ale i tak go nie lubię. - Dodała po chwili namysłu. Jessica kiwnęła tylko głową i włączyła telewizor. Dziewczyny siedziały w ciszy, oglądając przypadkowo wybrany kanał w telewizji. Ta cisza była wręcz zabójcza, Johnson nie mogła już tego znieść, ale Nelson to nie przeszkadzało, była już do tego przyzwyczajona. Ponieważ w czasie szkoły średniej siedziała w kompletnej ciszy w swoim pokoju przez prawie dwa miesiące. Nie wychodziła z niego wcale, gdy ktoś był w domu, żywiła się tylko i wyłącznie samą wodą oraz ewentualnie jakimiś owocami. Przez to strasznie straciła na wadze. Nie odzywała się ani słowem, jej mama była przekonana, że to jest depresja wywołana przez hormony, ale gdy poznała prawdę była roztrzęsiona i nie mogła w to wszystko uwierzyć. Po jakimś czasie Jessica odzywała się jedynie do Brad'a.
- Jessica, przepraszam, okej? - Powiedziała gdy nie mogła już wytrzymać tej panującej ciszy.
- Nie musisz mnie przepraszać. - Odpowiedziała ze słabym uśmiechem.
- To dlaczego nie odzywałaś się do mnie? - Zapytała zdezorientowana.
- Mogłabyś mieć więcej wiary we mnie, przecież wiesz, że nie zrobiłabym nic głupiego. Gdyby Liamowi na tym zależało to prawdopodobnie już zacząłby się dobierać, a nic takiego nie zrobił. Jedynie tym mnie uraziłaś, tym, że mi nie ufałaś.
- Jess...Ja nie wiem co powiedzieć. Naprawdę przepraszam. Być może jestem zbyt opiekuńcza względem ciebie.
- Jenna. nie "być może" tylko na pewno. - Chichotała szatynka, a ruda zaraz do niej dołączyła.
~^~
Wieczorem Jessica chciała aby Jenna została u niej na noc, ta zgodziła się, ponieważ i tak przez najbliższy tydzień ich wykłady były odwołane. Około godziny 19 do domu przyjechała mama Jess. Dziewczyna na początku była rozczarowana, że jej matka zamiast niej wybrała pracę. Przyjaciółki przywitały się z nią po czym wróciły do rozmowy, lecz niestety nie mogły kontynuować, ponieważ Anne im przerwała zamykając swoją córkę w mocnym matczynym uścisku i zaczęła płakać w jej ramię. Kobieta naprawdę przesadzała, zachowywała się tak jakby mało co nie umarła. Nelson cicho chichotała.
- Mamo przesadzasz. - Jęknęła próbując złapać oddech.
- Przepraszam, po prostu martwiłam się o ciebie. Sama świadomość, że moja córka była w szpitalu mnie smuci.
- Ugh, mamo przecież byłam na zwykłej obserwacji.
~^~
Po jakimś czasie rozmowy ze starszą Nelson dziewczyny poszły do pokoju Jessici.
- Jutro zabieram cię na zakupy. - Powiedziała Jenna. Po wcześniejszej "sprzeczce" dziewczyn nie było ani śladu. Zachowywały się tak jakby tego nie było. Jessica zachichotała zdezorientowana, tak to było dziwne, a zarazem śmieszne.
- Po co na zakupy?
- Musimy przecież kupić ci jakieś ciuchy na randkę. - Zaśmiała się.
Nelson włączyła płytę Katy Perry, po czym powiedziała, że nie potrzebuje żadnych nowych ubrań, a to nawet nie jest randka.
JESSICA'S POV
Dosyć długo próbowałam przekonać Jennę, że wyjście z Liamem to nie randka oraz, że nie potrzebuję żadnych nowych ubrań, ale ona i tak postawiła na swoje. Nawet nie mogłam nic powiedzieć, z nią nie wygram.
Następnego dnia Jenna wywaliła mnie wcześnie z łóżka, kiedy ja chciałam jeszcze smacznie spać. Rzuciła we mnie jakimiś ubraniami i wygoniła do łazienki. Jęknęłam patrząc w lustro, właściwie to nie chodzi o to, że nie lubię swojego wyglądu, po prostu przez ten szpital zrobiłam się blada. Wykonałam codzienną rutynę po czym założyłam ubrania i wyszłam. Zobaczyłam już gotową Jennę, pewnie musiała skorzystać z drugiej łazienki.
- Gotowa? - Spytała zbyt entuzjastycznie, jeśli o mnie chodzi. Lekko skinęłam głową.
- No weź, trochę więcej życia. - Jęknęła niezadowolona.
- Przepraszam, po prostu nadal uważam, że to nie jest randka. - Podkreśliłam ostatnie cztery słowa tak żeby mogła w końcu to zrozumieć.
- Ty uważasz tak, a ja tak, ale śmiem twierdzić, że to jednak randka. Pomyślmy...Był zestresowany kiedy cię zapraszał, sobota wieczór....Tak to na pewno tylko przyjacielskie spotkanie. - Powiedziała sarkastycznie. Dyskretnie wywróciłam oczami.
- Nawet jeśli to randka, to co to zmienia?
- Zmienia to, że musimy cię "odpicować"
- Czy to jest konieczne? - Jęknęłam niezadowolona. Naprawdę nie cierpię zakupów.
- Tak jest konieczne. - Była nieco dramatyczna. - Nawet nie próbuj się sprzeczać. - Wydałam z siebie coś w stylu jęknięcia, ale nic nie powiedziałam. - Skoro już nie marudzisz idziemy na dół, jemy śniadanie i jedziemy do galerii. - Wyciągnęła mnie z pokoju. Chciałabym jej przypomnieć, że jestem u siebie, a ona jest gościem, a nie na odwrót, ale to chyba nic by nie dało.
- Jenna czy możesz się trochę opanować? - Spytałam w połowie schodów.
- Przepraszam, po prostu cieszę się, że idziesz na swoją pierwszą prawdziwą randkę.
- Wydaje mi się czy jesteś bardziej podekscytowana niż ja? - Zachichotałam.
- Może tylko troszeczkę. - Zaśmiała się. Resztę schodów pokonałyśmy już spokojniej. Na stole były już przygotowane tosty oraz kanapki z - jak zauważyłam, oczywiście jeżeli dobrze mi się wydawało - sałatą, żółtym serem, pomidorem, zielonym ogórkiem i rzodkiewką. Mmm, pycha!
- Czy ty przygotowałaś to wszystko sama, a jeśli tak, to skąd wiedziałaś jakie kanapki lubię najbardziej? - Spytałam siadając przy stole. Jedzenie wyglądało naprawdę przepysznie Spytałam siadając przy stole. Jedzenie wyglądało naprawdę przepysznie, do tego w kubku zauważyłam kawę rozpuszczalną z mlekiem. Nie mogłam doczekać się aż zjem te wszystkie pyszności. Jenna jest wspaniała, naprawdę.
- Nie przygotowałam tego sama tylko twoja mama mi pomogła i powiedziała co lubisz jeść na śniadanie. - Odpowiedziała wzruszając ramionami. Po mimo, że moja mama jej pomogła to nadal jest najwspanialszą przyjaciółką.
- A ona gdzie teraz jest? Już wyszła?
- Nie. Mówiła, że idzie wziąć prysznic.
~^~
- Nie mogę uwierzyć, że powiedziałaś mojej mamie, że idę na randkę. - Jęknęłam wsiadając do mojego samochodu. Jenna przez przypadek wygadała się i możecie sobie wyobrazić jej reakcję. Najpierw szok, a szok przerodził się w radość. Zaczęła mnie przytulać i mówić jak się cieszy, że w końcu poszłam dalej i Bla, bla, bla.
- Weź to przez przypadek. Skąd mogłam wiedzieć, że tak zareaguje? A teraz odpalaj ten samochód, bo chcę jechać. - Zaśmiała. Wiecie co jest najśmieszniejsze? Gdy Johnson powiedziała mojej rodzicielce, że jedziemy na zakupy właśnie z powodu randki, dała mi moją kartę kredytową, która miała być jedną z tych na "kryzysowe sytuację" tylko od kiedy randka jest sytuacją kryzysową? 
~^~
Te zakupy naprawdę mnie wykończyły. Nie dość, że obeszłyśmy jedną całą galerię, to Jenna chciała jechać jeszcze do innej, bo jak twierdziła "tam nie było nic odpowiedniego dla mnie" i jak to ona określiła...ach tak, żadna z sukienek nie odpowiadała mojej figurze, nie wiem czy to miało mnie obrazić czy też nie. Jęknęłam gdy zaciągnęła mnie do kolejnego sklepu. Mój wzrok od razu padł na cudowną, niebieską sukienkę. Jestem osobą, która za takimi ubraniami nie przepada, ale ta naprawdę przypadła mi do gustu. 
- Jeśli ci się podoba to idź ją przymierz. - Zachęcała mnie. Powoli skinęłam głową i ruszyłam w stronę stojaka, na którym była ta sukienka. Wzięłam ją i udałam się w stronę przymierzalni. Udało mi się wcisnąć w strój, ale po przejrzeniu się w lustrze zrezygnowałam z niej. Według mnie wyglądałam w tym okropnie. Kompletnie mi się nie podobało to jak na mnie leżała. Sukienka była przepiękna, ale najwidoczniej nie była stworzona dla mojej figury. 
- Jess? I jak? - Usłyszałam zza drzwi. 
- Wejdź i zobacz, ale wyglądam okropnie. - Jęknęłam patrząc na swój strój. Jak zauważyliście, mam ogromne kompleksy. Jenna weszła do środka i zrobiła jakąś dziwną minę. 
- Pojebało cię do reszty?! - Krzyknęła wyrzucając ręce w powietrze, od razu ją uciszyłam. Serio, ona zdecydowanie zbyt bardzo dramatyzuje. 
- Po pierwsze; Zamknij się, bo zaraz nas stąd wyrzucą. Po drugie; Znów dramatyzujesz, a po trzecie; czemu niby mnie pojebało? - Z trudem wymówiłam ostatnie słowo, naprawdę nie lubię przeklinać. 
- Wyglądasz świetnie w tej kiecce. Musisz ją wziąć. Liam padnie gdy cię zobaczy. - Piszczała. Znów zaczęła być bardzo, bardzo, ale to bardzo entuzjastyczna. 
- Jesteś pewna, że wyglądam dobrze? Bo według mnie ta sukienka nie pasuje do mojej figury. 
- Teraz sobie żartujesz, prawda? 
Jeszcze raz spojrzałam na sukienkę, sięgała mi nieco ponad kolana, dekolt nie był bardzo wycięty - w rzeczywistości pokazywał tyle, ile bym życzyła - jej ramiączka nie były takie cieńkie jak przy większości, tylko były trochę szersze. Jednakże naprawdę uważałam, że ta sukienka nie pasowała do mnie. 
- Nie, nie żartuję. - Potrząsnęłam głową.
- Wyglądasz świetnie. 
- Czyli mam brać?
- Zdecydowanie. 
~^~
W sobotę od rana chodziłam cała zestresowana. Serio strasznie się bałam. Nie miałam pojęcia co powinnam robić. Ciężko było mi uwierzyć, że naprawdę idę na randkę i to jeszcze z tak przystojnym chłopakiem jak Liam. Zastanawiało mnie to, dlaczego chłopak, który mógłby być z każdą dziewczyną, dodam, że o wiele ładniejszą niż ja, wybrał taką przeciętną mnie.
- O czym myślisz? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Jenny. Wtedy zdałam sobie sprawę, że do mojego pokoju weszła Johnson. Na długo się zamyśliłam? Oby nie.
- Długo już tutaj stoisz? - Spytałam cicho, ponieważ byłam lekko zażenowana.
- Jakieś 10 minut, leżałaś, więc nie chciałam ci przeszkadzać. A teraz odpowiedz na moje pytanie.
Chwilę myślałam nad tym czy powiedzieć jej prawdę, czy też może lepiej skłamać.
- Liamie. - Odpowiedziałam po krótkim wahaniu. Stwierdziłam, iż nie ma sensu kłamać.
- A dokładniej? - Podniosła brwi.
- Ze szczegółami? - W odpowiedzi dostałam skinięcie głową, westchnęłam zanim zaczęłam mówić. - Więc myślałam o tym, dlaczego Liam wybrał mnie, przecież chłopak jak on; miły, zabawny, przystojny może być z każdą dziewczyną z jaką będzie chciał. A ja jestem przeciętna-
- Stój! - Podniesiony głos mojej przyjaciółki nie wróży nic dobrego. Przełknęłam ślinę. - Nie możesz myśleć w ten sposób. Liam wybrał ciebie, bo najwidoczniej jemu się podobasz i jak widać lubi cię. Co z tego, że może być z każdą, jeśli on chce tylko ciebie i nikogo więcej? No właśnie, nic z tego. - Odpowiedziała za mnie. - Nie mów mi, że jesteś przeciętna, bo nie uwierzę. Twoje oczy są wyjątkowe, ich błękitny kolor różni się od pozostałych, jest rzadko spotykany. Twoje włosy są strasznie zdrowe, długie i zadbane. A rysy twojej twarzy są tak delikatne jak u jakiejś nastolatki. I twoja osobowość jest jeszcze wspanialsza. - Szerzej otworzyłam oczy na tę długą wypowiedź Jenny. To co powiedziała naprawdę mną wstrząsnęło, wiedziałam, że jest wspaniałą przyjaciółką, ale po tym co powiedziała jest jeszcze wspanialsza. Słowa wypowiedziane przez nią ogromnie podniosły mnie na duchu. Już nie zamartwiałam się tak tym, że jestem "niewystarczająca" dla Liama oraz, że mógłby mieć o wiele ładniejszą dziewczynę. Nie patrzyłam powierzchownie, po prostu zdawałam sobie sprawę, że dużo osób zwraca uwagę tylko i wyłącznie na wygląd, a nie chciałam by mnie oceniali po tym jak wyglądam. Jeśli mam być szczera, zniosłam już bardzo dużo krytyki i krzywych spojrzeń, ale więcej nie zniosę.
- Jenna, dziękuję. Jesteś wspaniała. - Mocno ją do siebie przytuliłam. Brakowało mi takiej przyjaciółki jak ona. Odsunęłyśmy się od siebie i obie nie wiadomo z czego zaczęłyśmy się śmiać.
- Musimy przygotować cię na twoją pierwszą randkę. - Klasnęła w dłonie. Nie dając mi nic powiedzieć zaciągnęła mnie do łazienki i wyszła, prędzej zmuszając mnie do prysznica, dodam, że drugiego już tego dnia. Okej, denerwuję się, ale czy aż tak? Nie kłócąc się z nią weszłam pod prysznic. Wyszłam bardzo szybko, bo niecałe 10 minut później. Wysuszyłam się, ale postanowiłam zostać w ręczniku, bo Jenna tak czy tak kazałaby mi się wbić w tą kieckę. Dokładnie opatuliłam się ręcznikiem i powoli opuściłam łazienkę.
- Jenna? - Dałam jej tym do zrozumienia, że mogę już założyć sukienkę.
- A tak, tutaj jest sukienka. - Podała mi do rąk oraz wcisnęła silikonowe na-ramki. Gadając coś o tym, że nie chciałabym żeby ktoś widział mój stanik przez sukienkę. Ugh. Naprawdę zachowywała się jakby była moją mamą. Nie rozumiem po co jest cały ten cyrk przed randką. Ja najchętniej poszłabym w spodniach i zwykłej bluzce. Z jęknięciem wzięłam od niej wszystko i znów zniknęłam w łazience. Założyłam bieliznę, a następnie wcisnęłam się w sukienkę, pod nią założyłam także cienkie rajstopy. Ubrana wyszłam, a Jenna zagwizdała przez co zaśmiałam się.
- Wyglądasz jeszcze lepiej niż w sklepie.
- Tak myślisz? - Spytałam niepewna, podciągając sukienkę w dół.
- Hej, hej zostaw to. Naprawdę wyglądasz świetnie.
- Okej... - Westchnęłam.
- Teraz czas na fryzurę. - - Siadaj.
Usiadłam na krześle, a ona chwyciła chyba lokówkę.
- Ufasz mi, prawda? - Spytała ze śmiechem, a ja śmiejąc się przytaknęłam.
~^~
Była już prawie 19, a ja chodziłam z jednego kąta w drugi. Byłam strasznie zestresowana. Moje włosy układały się falami na ramionach oraz z tyłu. Makijaż wyglądał - według mnie - idealnie, na górnej powiece miałam zrobioną kreskę i lekko przeciągnięte jakimś jasnym cieniem, który podkreślał kolor moich oczu, to był wymieszany biały z czymś jeszcze. A usta zostały muśnięte lekko różowym błyszczykiem dzięki czemu wyglądały naturalnie i żywo. Jeśli chodzi o buty to jednak wolałam zostać na płaskich, nie chciałabym się przewrócić w szpilkach. Wreszcie, koniec mojego stresu i chodzenia po pokoju. A zacznie się stres "co jeśli...?", nie wiem który był gorszy. Chwiejnym krokiem - to z nerwów - poszłam otworzyć drzwi, mama oczywiście w salonie uśmiechała się jak idiotka. Wzięłam jeden głęboki oddech i chwyciłam klamkę.
- Cześć. - Uśmiechnął się.
- Cześć. - Odpowiedziałam z nerwowym uśmiechem. Delikatnie się przesunęłam, tak żeby mógł wejść.
- Chcę cię przytulić. - Mruknął cicho. Lekko skinęłam głową, a on mocno mnie uścisnął, kładąc dłonie na moich plecach, a ja swoje umieściłam na jego karku. Zaciągnęłam się jego zapachem. Chyba śmiało mogę powiedzieć, że pokochałam tę woń.
- Dajesz przyjemne uściski. - Zachichotałam przypominając sobie tą samą sytuację tylko, że na uczelni.
- Ty także. - - Wyglądasz świetnie. - Puścił mi oczko.
- Ty też niczego sobie. - Szturchnęłam go w ramię. Dzięki Liamowi stawałam się coraz bardziej śmiała. Ten chłopak prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, ile mu zawdzięczam, a znaliśmy się naprawdę nie długo.
- Dzięki? - Zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.
- Mam gdzieś rezerwację na 19:30, więc powinniśmy iść jeśli nie chcemy się spóźnić.
- Dobrze, więc chodźmy. - Pożegnałam się z mamą, chwyciłam kurtkę i wyszliśmy.
- Pozwól, że ci pomogę. - Zabrawszy ode mnie kurtkę założył ją na moje ramiona. Doszliśmy do jego samochodu, otworzył dla mnie drzwi, a ja weszłam - oczywiście niezdara musiała się potknąć - Liam zaśmiał się na moją nieporęczność po czym zamknął drzwi od strony pasażera i poszedł na miejsce kierowcy. Przez przednią szybę widziałam jak z uśmiechem na ustach szedł na swoje miejsce.
- Możemy jechać? - Spojrzał mi w oczy, a ja przełknęłam gulę tworzącą się w moim gardle. Jego oczy były chyba najpiękniejszymi jakie kiedykolwiek widziałam. - Odpręż się i musisz przestać się bać. - Szepnął delikatnie ściskając moje kolano, zadrżałam pod jego dotykiem, ale nie odepchnęłam dłoni tylko westchnęłam. Mały uśmiech zamajaczył na ustach.
- Gdzie jedziemy? - Spytałam po kilku minutach ciszy. Payne z głupim uśmiechem odpowiedział "niespodzianka", warknęłam niezadowolona. - Nie lubię niespodzianek. - "głębiej" usiadłam w fotelu.
~^~
Jesteśmy na miejscu. - Powiedział parkując samochód. Jechaliśmy niecałe 15 minut. Rozpoznałam restaurację, pod którą zaparkowaliśmy. Byłam pod wrażeniem wyboru Liama.
- Liam... - Westchnęłam wiedząc, że miejsce gdzie prawdopodobnie zaplanował naszą randkę jest drogie, a nie chciałam żeby dużo na mnie wydawał.
- Coś nie tak? Nie lubisz tego miejsca?
0 Nie. Nie chodzi o to, kocham to miejsce, ale...
- Więc o co chodzi? - Chwycił moją dłoń, a ja poczułam na niej coś dziwnego jakby małe iskierki, oczywiście nie dosłownie. On się naprawdę martwił czy wszystko mi odpowiada. Uważałam to za bardzo słodkie i kochane z jego strony.
-Po prostu nie chcę żebyś tyle na mnie wydawał, a wiem, że tutaj jest drogo. - Stwierdziłam cicho.
- To nie ma żadnego znaczenia. Powiem ci coś w sekrecie. - zachichotał - Nie zapłacimy ani centa. - Powiedział. Chyba zauważył moją zdezorientowaną minę, bo zaczął mówić dalej. - To jest restauracja mich rodziców.
Wydałam z siebie zdziwione, coś podobnego do westchnienia.
- Jak to możliwe?
- Ale co?
- No wiesz... Byłam tutaj często, ale nigdy chyba cię nie widziałam. - Powiedziałam lekko zaskoczona. Od razu sięgnęłam pamięcią czy kiedykolwiek widziałam tam Liama, ale jednak nie mogłam sobie przypomnieć.
- Nie przychodzę tutaj często. - Wzruszył ramionami. Wyglądał jakby o czymś myślał, po czym znów się odezwał. - Nie widziałaś mnie, co nie znaczy, że ja ciebie nie widziałem.
- A widziałeś?
Spytałam wchodząc do środka, Payne przytrzymywał dla mnie drzwi.
- Chyba z dwa razy. - Uśmiechnął się prowadząc mnie do stolika, cały czas opiekuńczo trzymając dłoń u dołu moich pleców. Być może ten wieczór nie będzie taki nerwowy. Pomyślałam.
~^~
Siedzieliśmy w samochodzie Liama i wracaliśmy z naszej randki. Kolacja była świetna, i naprawdę dobrze się bawiłam. Po zjedzeniu posiłku szatyn zaciągnął mnie do parku.
pamiętajcie kursywa to wspomnienie
Idziemy ścieżką wzdłuż parku, gwiazdy świecą, dookoła panuje kompletna cisza, tylko my spacerujący w ciszy. 
- Podoba ci się? - Pyta kładąc rękę na karku, jako oznaka zdenerwowania. 
- Czy podoba? Liam tu jest pięknie, jak ty znalazłeś to miejsce? 
- Kiedyś, gdy byłem młodszy po kłótni z rodzicami, wybiegłem z domu i po prostu biegłem przed siebie aż w końcu znalazłem się tutaj. 
Mówi cichym głosem, zdaję sobie sprawę z tego, że musi być mu ciężko otwierać się przede mną, więc jestem szczęśliwa, że to robi. Nagle zatrzymuje się i odwraca w moją stronę. 
- Jessica, jesteś naprawdę piękna. - Delikatnie kreśli kciukiem po moim policzku. Zawstydzona mocno wtulam się w jego bok, a on obejmuje mnie w pasie. Jesteśmy w pobliżu małej sadzawki, blask księżyca ją oświetla. Wzdycham na ten piękny widok. Payne widząc moją reakcję, ciągnie mnie w stronę wody i siada na trawię ciągnąc mnie na siebie. 
Payne przez cały czas był taki kochany, troskliwy i opiekuńczy. Dojechaliśmy pod dom, chciałam wysiąść, ale Liam mnie wyprzedził i wysiadł pierwszy po czym podszedł i otworzył drzwi od mojej strony. Podał mi dłoń, a ja ją chwyciłam.
- Dzięki. - Nieśmiało mruknęłam wychodząc. Podeszliśmy pod drzwi wejściowe. Odwróciłam się w stronę szatyna.
- Jessica... Chcę cię pocałować. - Powiedziawszy to zaczął się do mnie przybliżać, a ja stałam tam nieruchomo, nie wiedząc co powinnam zrobić. - Tylko się nie bój. - Jego głos był tak delikatny. Po chwili, która zdawała się trwać wieki, poczułam miękkie i ciepłe wargi Liama. Nie poruszał nimi na początku, czekał aż się przyzwyczaję do tej mało komfortowej sytuacji - jak dla mnie. Gdy delikatnie uśmiechnęłam się zaczął poruszać ustami, a ja oddawałam pocałunek. Jego jedna dłoń cały czas gładziła mój polik, a druga obejmowała mnie w talii.
- Do zobaczenia. - Mruknął gdy się odsunął.
- Do zobaczenia. - Odpowiedziałam z małym uśmiechem, ostatni raz cmoknął mnie w usta i odszedł.

~*~*~
Wreszcie go skończyłam! asfjjjasopwkifaoij *___* ich pierwszy pocałunek *.* Cieszycie się? Myślę, że warto było czekać. Czekam na wasze SZCZERE opinie w komentarzach. 
Nie chcę robić jakichś limitów czy coś, ale rozdział zacznę pisać dopiero jak będzie minimum 10 komentarzy. Kocham was ♥
Ps. NIE WIEM CZY JEST SENS W PROWADZENIU DALEJ TEGO BLOGA

niedziela, 9 marca 2014

6 rozdział

Od pożaru na uczelni minął zaledwie jeden dzień, nikomu z wyjątkiem Jessici nic nie jest. Wszyscy zdążyli w porę uciec. Nelson musiała zostać na obserwacji, lecz jej mama nie mogła tam być ponieważ musiała iść do pracy, za to Liam został z nią, czuwał przy niej całą noc. Po tym jak na chwilę się przebudziła znów zasnęła i tak do tej pory, Payne naprawdę się o nią martwił. Przesiedział z nią cały dzień, po tym jak jej mama wyszła, jedynie co opuścił salę to po to aby iść napić się czegoś. Pił kawę z automatu, ale tego nie można było nawet nazwać piciem, zamiast smakować jak kawa to smakowało bardziej jak woda z dorzuconymi kilkoma ziarnami kawy, ale nie narzekał. Na drugi dzień rano do szpitala przyjechał najlepszy przyjaciel Liama - Greg - chłopak przyjechał do niego aby porozmawiać, a na dodatek przywiózł mu świeże pieczywo i kawę w termosie. Payne był wdzięczny i to bardzo, bo naprawdę ta szpitalna kawa wcale mu Nie podchodziła. Chłopcy wyszli z sali żeby przypadkiem podczas rozmowy nie obudzić Jessici. Pierwszym co powiedział Sulkin po zobaczeniu jej to "wow ładna jest" za co brązowooki trzepnął go w głowę śmiejąc się, ciemny blondyn odpowiedział mu dogryzając "spokojnie stary nie zabiorę ci jej, chociaż bym mógł" tym razem dostał mocniej, ale w ramię, oboje zaczęli się śmiać. Greg zauważył już coś innego w Payne'ie, w pozytywnym sensie. Cieszył się, że nie traktował Jessici jak pozostałych dziewczyn, pod tym względem różnili się bardzo - Greg nigdy nie bawił się dziewczynami tak jak robił to Liam, ale mimo to przyjaźnili się. Przez jakiś czas się nienawidzili, ponieważ jakby to powiedzieć, Tanya była dziewczyna Grega przespała się z Payne'em, on nie był tego świadom, bo dziewczyna coś mu podała i nie był w stanie tego pamiętać, Tanya wiedziała o tym, więc na dowód zrobiła zdjęcia, które później pokazała Sulkinowi...zastanawiacie się pewnie jak to było możliwe, że Payne w takim Stanie przespał się z Tanya, otóż nie przespał. Krople były na tyle silne, że chłopak później nic nie pamiętał i przebiegła dziewczyna taka jak ona mogła to dobrze wykorzystać, jak widać udało się jej. Chłopcy przez ten "incydent" nie rozmawiali ze sobą dobre pół roku jednak później Tanya wszystko wyjaśniła, po tym żaden z nich nie      chciał mieć z nią nic wspólnego. Nie mogli jak można zrobić coś takiego, jeśli chciała zerwać z Gregiem mogła mu to powiedzieć, a nie wyczyniać takie świństwa.
- Dzięki za przywiezienie jedzenia i kawy, bo ta tutaj to jakaś breja, której nie dałbym nawet zwierzęciu, które je najgorsze obrzydlistwa. - Zachichotał lekko.
- Bro, czy ty właśnie zachichotałeś? - podniósł brwi w zdziwieniu.
- coś ci się musiało pomylić. - Bronił się.
- Jestem pewien, że dobrze usłyszałem. Jessica ma na ciebie duży wpływ, chociaż nie jesteście nawet przyjaciółmi, ale cieszę się z tego. O Wiele bardziej lubię cię takiego, niż takiego, który sypia co noc z inną laską. Dzięki Jessice jesteś zupełnie inny, na prawdę. - Powiedział Greg. Liam zaczął rozmyślać nad słowami przyjaciela. Po dłuższym przemyśleniu zgodził się z tymi słowami. Payne od pierwszego spotkania z Jessicą pragnął tylko jej - początkowo w ten sposób, a później chciał czegoś więcej, przyjaźni, może nawet spróbować związku, ale najpierw chciał dowiedzieć się trochę o przeszłości Nelson - nie zwracał uwagi na inne, nawet nie chciał imprezować. Tak jak stwierdził Sulkin, Liam rzeczywiście się zmienił tylko sam do końca nie wiedział czy jest zadowolony z tego czy też raczej nie. Chłopcy rozmawiali jeszcze przez chwilę dopóki Liam nie dostrzegł przez wejście do sali, że Jessica się obudziła. Nie żegnając się z przyjacielem poszedł do sali dziewczyny. Widząc ją obudzoną uśmiechnął się szczerze, a dziewczyna ociężale, jednak odwzajemniła gest. Chłopak podszedł do jej łóżka i Powiedział - hej. Cieszę się, że już nie śpisz. - Cmoknął jej policzek, a dziewczyna zachichotała, w sali rozległo się chrząknięcie Sulkina.
- Jess, to jest mój najlepszy przyjaciel Greg, który wychodzi. - wyszczerzył się przedstawiając kumpla.
- Miło mi, dużo o tobie słyszałem. - Pocałował jej dłoń jak prawdziwy dżentelmen, a szatynka zarumieniła się. Greg dostał przez głowę od Payne'a i zaśmiał się głośno. - Widzę już jesteś zazdrosny. - Dalej się śmiał. Liam posłał mu niemiłe spojrzenie i powiedział żeby chłopak zabierał stamtąd dupę. Sulkin zarechotał, ale pożegnał się z nimi po czym wyszedł.
- Twój przyjaciel jest śmieszny. - Chichotała.
- Wiem, ale jest dla mnie jak brat.
***
- Cieszę się, że już wychodzę. - Powiedziała Jessica chowając to co miała do torby. W szpitalu była Jenna i z Liamem, ta dwójka jak na razie nie mogła się dogadać, ale dla swojej Przyjaciółki Jenna starała się jak tylko mogła nie dogryzać chłopakowi. Rudowłosa nie miała pojęcia, że Jess właśnie wychodziła ze szpitala, a szatynka poprosiła, to znaczy Payne sam zaoferował, że ją odbierze, ponieważ dziewczyna nie miała wyjścia gdyż jej mama jak zwykle była w pracy i nie mogła wziąć wolnego, zgodziła się przyjąć propozycję szatyna.
- Jestem szczęśliwa, bo sama się strasznie nudziłam. Jak już poczujesz się lepiej zabieram cię na zakupy. - Mówiła radosna Jenna. - Podobno przez najbliższe dwa tygodnie mamy odwołane wykłady, już remontują uczelnie, a myślałam, że potrwa to trochę dłużej. - Jęknęła.
- Masz już wszystko? - Spytał Li podchodząc do łóżka i sięgając po jej torbę. Dziewczyna posłała mu blady uśmiech, a ten wziął to za "tak" i podniósł torbę. Liam i Jessica znaleźli wspólne tematy do rozmowy, miło i lekko prowadzą ze sobą konwersacje, czuli się dobrze w swoim towarzystwie, a Zwłaszcza Nelson czuła się przy nim trochę pewniej niż prędzej. Jenna niestety nie mogła prędzej przyjść, ponieważ jej siostra z którą mieszka dopiero co urodziła dziecko i Johnson chciała jej pomóc przy małym Fabianie (fejbianie). Eve - Siostra Jenny- niedawno rozstała się ze swoim chłopakiem, więc była sama ze swoim synkiem, to dlatego przyjaciółka Jess chciała jej pomóc. Eve ma 26 lat i prawdopodobnie prędzej czy później wróci do Alexa. Z opowieści Jenny można wywnioskować, że ta dwójka była parą wręcz idealną, spotykali się jeszcze w liceum, zawsze jak się kłócili to po dwóch godzinach Alex przychodził z kwiatami i przepraszał. Ta para nie potrafiła się długo na siebie gniewać, więc Jenna ma nadzieję, że i tym razem tak będzie. Na początku dziewczyna czuła się niezręcznie mieszkając ze swoją siostrą i jej chłopakiem, ale w rzeczywistości traktował on ją jak swoją siostrę. Gdy młodsza z Johnsonów była w pierwszej liceum spotykała się przez pewien czas Z Alex'em i później gdy ten zostawił ją dla jej siostry dziewczyna była załamana, ale teraz między nimi jest wszystko dobrze. Zachowują się tak jakby tego nigdy nie było.
- Chodź pomogę ci wstać. - Powiedział chwytając jej rękę.
- Liam sama mogę iść. - Zaśmiała się z jego nadopiekuńczości, powoli zamieniał się w drugiego Brada.
- Wiem, że możesz, ale cały czas leżałaś i prawdopodobnie twoje ciało jest osłabione, więc nawet się nie kłóć i chodź tutaj. 
- Liam ja naprawdę mogę sama iść. - Gdy to powiedziała zrobiła krok do przodu, ale jej nogi się zachwiały, całe szczęście Payne ją zaasekurował, więc nie upadła. - Dobra może jednak tak do końca nie mogę iść sama. Chłopak zaśmiał się, ale objął ją ramieniem, Jessica zadrżała, jednak po chwili rozluźniła się zdając sobie sprawę, że to tylko jej przyjaciel - nikt kogo musiałaby się obawiać. - Po jednej stronie dziewczyny szła Jenna, a po drugiej przytrzymując ją Payne. Opuścili salę, wyszli na korytarz, gdzie wszystkie pielęgniarki uśmiechały się do Nelson, a niektóre posyłały uwodzicielskie spojrzenia w stronę Liama, lecz ten nie zwracał na nie uwagi, ponieważ jego myśli zajmowała tylko i wyłącznie jedna dziewczyna - Jessica Amber Nelson. Chłopak chciał się do niej w jakiś sposób zbliżyć. Zależało mu na niej, a z każdą ich rozmową lubił ją coraz bardziej. 
~^~
Gdy doszli do samochodu, Jenna włożyła torbę do bagażnika i usiadła z tyłu, a w tym czasie Liam pomógł wsiąść Jessice do auta, traktował ją tak jakby była jakąś niepełnosprawną, co strasznie ją denerwowało, ponieważ chciała od razu być samodzielna, a nie prosić się o cokolwiek. 
- Dziękuje za pomoc w dojściu, a usiąść potrafię sama. Nie traktuj mnie jak dziecka. - Powiedziała robiąc się coraz bardziej zirytowana jego zachowaniem. 
- Przepraszam, ja po prostu martwię się o ciebie. 
- Wiem i dziękuje za to, ale naprawdę lekko przesadzasz. Jeszcze trochę, a zamienisz się w Brada, który jest taki od czasu, kiedy...Nie ważne, zapomnij. - Szybko ucięła odwracając głowę w drugą stronę. 
- Co się stało? - Spytał miękkim głosem, ale dziewczyna pokręciła głową, chłopak chciał zadać jej jeszcze raz to pytanie, a wtedy wkroczyła Johnson i powiedziała, żeby na razie odpuścił i jeśli Nelson będzie gotowa to mu powie, oczywiście jeżeli w ogóle będzie chciała. Jessica w duchu dziękowała za taką wspaniałą przyjaciółkę. Może nie znały się długo, ale połączyła je wyjątkowa przyjaźń, dziewczyny chociaż są takie różne to i tak znalazły wspólny język oraz OD RAZU bez problemu się dogadały. Reszta drogi do domu szatynki minęła w niezręcznej ciszy. Każdy był zbyt pochłonięty myślami by się odezwać. Jenna zastanawiała się czego tak naprawdę chce Liam od Jessici, ponieważ słyszała o nim mnóstwo rzeczy i żadna nie była zbyt pozytywna, a nie chciała żeby jej przyjaciółka została skrzywdzona. 
Liam zaś rozmyślał o Jessice, ponieważ jej zachowanie było naprawdę dziwne. Jednak po spojrzeniu Jenny nie zamierzał o to pytać. Wyraźne było to, że dziewczyna nie pałała sympatią do Payne'a. Chłopak postanowił pomóc szatynce z tym wszystkim z czym się boryka. 
Natomiast Panna Nelson na nowo zaczęła rozmyślać o swojej przeszłości, znów czuła się brudna. Przez tak długi czas próbowała o tym zapomnieć, ale potrafiła wyrzucić tego z głowy, miała świadomość, iż to zostanie z nią do końca życia. Chciałaby opowiedzieć o tym Liamowi, ale bała się. Chłopak zaparkował przed domem Jessici. Johnson bez słowa wzięła torbę szatynki i wyszła, a niebieskooka odwróciła się w stronę Liama z małym uśmiechem, oboje siedzieli kilka sekund w ciszy, ale Nelson postanowiła ją przerwać i powiedzieć ciche "dziękuje" po czym pocałowała go w policzek, następnie rumieniąc się za to co zrobiła, a Liam zachichotał. 
- Jesteś słodka kiedy się rumienisz. - Powiedział kładąc dłoń na jej policzku delikatnie go masując. Dziewczyna wtuliła się w jego dłoń, jego dotyk był taki delikatny dla niej, chciałaby żeby robił to już zawsze. Jessica nigdy nie doświadczyła tak miłego uczucia, niestety dziewczyna zawsze miała pecha. 
- A ty jesteś strasznie miły, ale muszę chyba iść, bo Jenna mnie zabije. - Zachichotała. Payne oczywiście zaproponował jej pomoc, a ta jako że nie potrafiła odmawiać zgodziła się i razem wyszli z samochodu. Pod drzwiami pożegnali się i Nelson już miała wchodzić do domu kiedy usłyszała jak Liam woła jej imię odwróciła się i zobaczyła szatyna uśmiechającego się od ucha do ucha, ale zarazem zdenerwowanego. Nagle zrobił coś nie spodziewanego, pocałował dziewczynę w policzek. 
- Zapomniałem cię o coś spytać. - Powiedział nerwowo i przygryzł wargę. Jessica zmarszczyła brwi, ale prosiła go by kontynuował. - Chciałem się spytać czy nie poszłabyś gdzieś ze mną w sobotę. - Powiedział na jednym wydechu drapiąc się po karku. 
- Pójdę. - Odpowiedziała nieśmiało. 
- Naprawdę? 
- Tak. - Uśmiechnęła się. Chłopak mocno ją do siebie przytulił i podziękował, po czym odszedł, a Jessica weszła razem z Jenną - która była już troszkę zniecierpliwiona - do domu. 


~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~^~
Napisałam strasznie szybko ten rozdział, ale czy jest fajny to sami ocenicie, proszę o komentarze, bo to one mnie motywują. Jeśli przeczytałeś zostaw w komentarzu nawet zwykłą kropkę. Jeśli chcecie być informowani to zostawcie Twittera w komentarzu. :)
@agatorek29 ♥

środa, 5 marca 2014

5 rozdział

Podczas zajęć Jessica cały czas rozmyślała o tym dlaczego Liam tak się nią przejmuje, myślała także o jego oczach, słodkim uśmiechu i o jego opiekuńczości, natomiast głowę Payne'a zawracały myśli o dziewczynie, a także o tym, dlaczego zareagowała w taki sposób. Czuł, że spotkało ją coś strasznego i dlatego jest taka skryta, jednakże nie zdawał sobie sprawy z tego co działo się w jej przeszłości, on sam nie miał lekko, ale prawdę mówiąc nie miał w połowie tak źle jak młoda Nelson. Obojgu z zamyślenia wyrwał dzwonek sygnalizujący pożar, jednak dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Liam nie czekając ani chwili, podbiegł do niej i chwycił jej dłoń, ciągnąc ją by wstała, ta jednak nadal nie ruszyła się krok. Payne chciał już wziąć Nelson na ręce, gdy ta zaczęła się dusić i hiper-wentylować. Jej twarz zrobiła się strasznie blada, a jej oddech był coraz płytszy. Zaskakujące było to, że nikt nie ruszył się by pomóc tylko każdy ratował swój tyłek, no cóż z jednej Strony nie ma się co dziwić, jednak z drugiej strony ludzie mogliby się zatrzymać.
- Jessica co się dzieje? Zaraz cię stąd wyniosę. - Powiedziawszy, podniósł ją i w ślubnym stylu szybko wybiegł z klasy.
- Li-Li-Li-a-a-Liam - wysapała. Nadal nie mogła nabrać oddechu, a hiper-wentylacja zrobiła się coraz szybsza.
- Jeszcze trochę skarbie. Zaraz się wydostaniemy. - Kaszlnął. Korytarz był dosyć długi, zbierający się dym nie ułatwiał sprawy. Czuł, że Jessica dłużej nie da rady, więc przystanął na chwilę i postawił ją na podłodze.
- Jess, proszę spójrz na mnie. - Powiedział łagodnie, dziewczyna posłuchała i powoli zaczęła podnosić głowę nadal ciężko dysząc. - Musisz się uspokoić, pamiętaj ze mną nic ci nie grozi. Zrób głębokie wdechy, ale wdychaj powietrze z mojej koszuli, ponieważ wdychając dym tylko pogorszysz sprawę. - Szeptał do niej delikatnie. Nelson wtuliła głowę i zaczęła powoli oddychać, Liam Uspokajająco masował jej plecy, a ona zaciągała się powietrzem. Chłopak dostał kaszlu, dym zaczął drażnić jego gardło, nie tylko jego, gdyż Jessica także zaczęła się dusić.
- Jeśli zaraz się stąd nie wydostaniemy to się udusimy. - Wykaszlał Payne. Szatynka skinęła głową kaszląc. Liam chwycił mocno jej dłoń, po czym zaczął biec w kierunku wyjścia.
- Liam ja już nie mogę. - Powiedziała ostatkiem sił, chłopak chciał się do niej odwrócić i coś powiedzieć, ale ta upadła na podłogę. Brązowooki kucnął nad nieprzytomnym ciałem Nelson i ostrożnie wziął ją w ramiona, z nią na rękach szedł w stronę wyjścia. Na zewnątrz czekała już straż pożarna oraz karetka pogotowia. Gdy przy wyjściu strażacy zauważyli Liama idącego z Jessicą od razu do niego podbiegli. Widząc ją nieprzytomną ruszyli po nosze i wrócili do chłopaka, położyli ją i poszli w stronę karetki, a strażak zaczął zadawać Liamowi pytania.
- Mógłbyś opowiedzieć mi wszystko co Tam zaszło od czasu ogłoszenia alarmu? - spytał miło. Payne skinął głową po czym zaczął opowiadać przebieg zdarzeń, podczas mówienia kaszlał, ale ignorował to i kontynuował. 
- Więc mówisz, że dostała ataku paniki? - Spytał gdy brunet skończył opowiadać. Skinął głową potwierdzając pytanie ratownika. - Zauważyłem, że sporo kaszlesz, od czego?
- och, to od dymu. - wzruszył ramionami
- Co z Jessicą? - zmienił temat.
- Będzie musiała jechać do szpitala, ponieważ zemdlała i musi prawdopodobnie zostać na obserwacji. - Zaraz zostanie przewieziona do szpitala jeśli chcesz z nią jechać to musisz się pośpieszyć.
- Dziękuje.
- Jeszcze tylko powiedz jak się nazywasz, podejrzewam, iż dostaniesz jakąś nagrodę czy coś za uratowanie Jessici.
- Liam Payne, a teraz przepraszam, ale naprawdę chcę z nią jechać.
- W porządku, ale pamiętaj powiedz lekarzom o twoim kaszlu, pewnie będą musieli cię zbadać.- Odpowiedział strażak, Liam pokiwał głową po czym odszedł i szybkim krokiem zmierzał do karetki, w której była Jessica.
- Chcesz jechać z nami? - Spytała uprzejmie pani ratownik.
- Jeśli to nie będzie żaden problem. - Powiedział spoglądając na kobietę. Na pierwszy rzut oka wyglądała na około 25 lat, miała długiego blond warkocza splecionego na bok, jej kości policzkowe były lekko zaróżowione, jej oczy miały głęboki zielony kolor, jej usta były w malinowym odcieniu, a rysy jej twarzy były strasznie delikatne. Liam wszedł do karetki, a w oczy od razu rzuciło mu się leżące nieprzytomne ciało Jessici, w jego gardle na ten widok powstała wielka gula. Miał świadomość, iż gdyby nie on to Nelson mogłaby już nie żyć, w duchu gratulował sobie, że nie przeszedł obok niej obojętnie tylko ruszył by jej pomóc. Usiadł na małym taborecie wskazanym przez jednego z Ratowników, chwycił dłoń dziewczyny i kciukiem kreślił na niej różne kształty, cały czas wpatrywał się w nią gdy ratownicy próbowali ją reanimować poprzez sztuczne oddychanie, jeden raz, drugi raz, a za trzecim razem zaczęła kaszleć i otworzyła oczy.
- Liam? - Wyjąkała ledwie słyszalnie.
- Shhh... - Powiedział po czym mocno przytulił ją do siebie Jessica zrobiła to samo wdychając przy okazji jego zapach, kaszląc nieznacznie. - Tak się o ciebie martwiłem. - Wymruczał w jej włosy.
- Dz-dzię-dziękuje. - Wyjąkała mocniej go ściskając.
- Przepraszam, ale musisz się odsunąć. Dopiero co się wybudziła, a w jej płucach prawdopodobnie jest dużo dwutlenku węgla, musi znaleźć się jak najszybciej w szpitalu, aby oczyścić jej płuca z tego, bo inaczej może umrzeć.
Gdy ratownik powiedział, że Jessica może umrzeć, ona i Liam wzdrygnęli się. Chłopak zrobił to o co został poproszony. A lekarz zaczął badać Nelson. W ciągu kilku następnych chwil byli pod szpitalem. Lekarze od razu przewieźli Jessicę na salę, po badaniach zrobili jej czyszczenie, tak by dwutlenek węgla i jego nadmierna ilość nie zagrażał jej życiu. Liam cały czas siedział w szpitalu, strasznie martwił się o Nelson. Czuł, że mógł temu zapobiec. Czuł także potrzebę chronienia jej, chciał by była bezpieczna, chciał być przy niej. Postanowił pomóc jej przezwyciężyć traumatyczne wspomnienia z przeszłości, nie chciał aby cokolwiek jej się stało. W sali szpitalnej jedynym słyszalnym dźwiękiem był dźwięk maszyny badającej prace serca Jessici. Payne siedział przy jej łóżku delikatnie trzymając jej kruchą, małą dłoń. Cały czas zastanawiał się kto mógłby skrzywdzić tak słodką osobę jaką jest Jessica. Liam powiadomił już jej mamę, nie wiedział jak się z nią skontaktować, więc zadzwonił do Brada i poprosił go by ten przekazał to jak najszybciej swojej mamie.
- Moje dziecko... - Zapłakała Anne wchodząc do sali i patrząc na swoją śpiącą córkę. Jej wzrok padł na splecioną dłoń Liama z Jessicą po czym skierowała spojrzenie na Payne'a.
- Dziękuje ci chłopcze za uratowanie mojej córeczki. - Uśmiechnęła się do niego poprzez szloch.
- Jestem Liam. - Powiedział smutno ściskając bardziej dłoń Jessici.
- Mów mi Anne. - Uśmiechnęła się smutno siadając po drugiej stronie łóżka i także ściskając dłoń Nelson. Payne poczuł delikatny uścisk na swojej ręce, jego oczy rozszerzyły się i spojrzał na szatynkę.
- Li i i a a am... - Wyjąkała ledwie słyszalnie. To akurat nie było dziwne, dopiero co się wybudziła, więc jej słaby głos był zrozumiały.

______________________________________________________
Naprawdę jestem zawiedziona tym rozdziałem, myślałam, że wyszedł lepszy, ale po przeczytaniu widzę, że to straszna kicha. Ocenę jednak pozostawiam wam
Love U All ♥
@agatorek29
Jeśli chcecie być informowani zostawcie w komentarzu swojego twittera. A jeśli przeczytaliście proszę zostawcie nawet zwykłą kropkę.